Jakie tajemnice znają kozłowskie dęby i lipy…
Gdy wjeżdżasz do Kozłowa, przed Twoimi oczami roztacza się przepiękna panorama wsi zatopionej w zróżnicowanym starodrzewie pięknych dębów, olch i kasztanowców,
a zwłaszcza lip. Kozłów pachniał lipami, zanim pierwsi ludzie postawili tu domy; nie może więc dziwić, że miód z Kozłowa trafiał aż do Krakowa, np. w 1636 roku w ilości 8 śledziówek i pół dziewiątej kłody. Lipy rosły i rosną wokół kościoła, przy szkole, na cmentarzu i pamiętają średniowieczne początki Kozłowa (pierwsza wzmianka o Kozłowie pochodzi z 11 listopada 1279 roku). Ślady najstarszej historii zachowały się w kościele pod wezwaniem św. Mikołaja (np. kamienna chrzcielnica, dzwon, ozdobny kamienny portal, płyta nagrobna rycerza Piotra Koslowskiego) oraz wokół niego (mur z głazów polnych); prezbiterium kościoła zachowało kształt pierwotnej baszty z grubymi murami i śladami potężnych przypór. Z placu kościelnego roztacza się piękny widok na dolinę Bytomki, gdzie można dostrzec wzgórek dawnego gródka Koslowskich (miejsce to ciągle budzi zainteresowanie archeologów, ponieważ był jednym z najdłużej na Śląsku użytkowanych siedzib rycerskich).
W dolinie Bytomki rosną potężne olchy i dęby. Tak jak lipy i żyzna ziemia były źródłem dostatku mieszkańców wsi, tak dęby wyrażały ich siłę i solidność. Poczujesz to, gdy spojrzysz na dęby rosnące przy drodze do kościoła lub gdy przejedziesz się rowerem (lub przejdziesz się pieszo) jedną z dwu innych dróg dębowych, np. tzw. Starodrogą. Ze Starydrogi zobaczysz tzw. wały szwedzkie, które widział też zapewne król Jan III Sobieski idący na Wiedeń. Śmiało można powiedzieć, że to Starodrogą wkraczała do wsi Historia i każde górujące nad innymi drzewo wskaże Ci miejsce godne zobaczenia lub poznania jego historii. Stare i różnorodne drzewa rosną nie tylko przy drogach (są w Kozłowie dwie drogi dębowe i jedna kasztanowa), ale też przy starych krzyżach w różnych częściach wsi, cudownym źródełku, kapliczce z 1893 roku, wokół stawu i młyna oraz wokół kuźni miedzi sięgającej swymi korzeniami średniowiecznych dymarków. Przez wiele lat owa huta była własnością rodziny Martin, a stary młot napędzany kołem wodnym (obok jest rozległy staw) pracował do 1945 roku. Stary rozłożysty platan rosnący przy dworku właścicieli huty był świadkiem, jak historia dawna przechodziła we współczesną;
a ta współczesna historia mieści się w dwu czasach: „za Niemca” i „po Rusach”.
„Za Niemca” Ślązak był Ślązakiem – i ten, który opowiadał się w plebiscycie za Polską,
i ten, który opowiadał się za Niemcami. W kozłowskiej szkole „za Niemca” była nawet polska klasa, jednakże po dojściu Hitlera do władzy wprowadzono zakaz mówienia w szkole po polsku (a właściwie śląsku), a w kościele zakaz głoszenia kazań po polsku. Przyszedł też moment rekwirowania dzwonów, które przetapiano na armaty. Z wieży kozłowskiego kościoła zrzucono na bruk dwa dzwony – płacz ich pękających serc do dziś brzmi w uszach najstarszych mieszkańców. Cudem ocalał dzwon z 1410 (lub 1417) roku, obecnie najstarszy dzwon na Sląsku. „Za Niemca” był też w Kozłowie obóz pracy; jego więźniowie, jeńcy radzieccy pracowali przy budowie autostrady, która miała połączyć Gliwice z Wrocławiem (obecna A-4 biegnie w tym samym miejscu). Zbiorowa mogiła ok. 200 zmarłych więźniów znajduje się na granicy Kozłowa i Gliwic.
Potem nastał czas „po Rusach”, niezwykle dramatyczny (np. większość mężczyzn została wywieziona do łagrów sowieckich i niewielu wróciło). Ogołocona z maszyn stara kuźnia popadała w ruinę, zniknął dom w Fazanicy zw. Hubertusem, znikały stare karczmy, w młynie przestano mielić mąkę. Stare drzewa ze smutkiem patrzyły na te zmiany, niektóre umierały, ale dąb rażony piorunem do dziś wzbudza podziw swą wolą życia. Wokół kościółka na nowo wyrastają lipy, młodsze siostry tych rosnących przy szkole i na cmentarzu. Kościółek zachwyca swą urodą i niezwykle ciekawymi dziejami i to właśnie stąd warto rozpocząć zwiedzanie Kozłowa, poznając jego drzewa i bogatą historię…