Opowieści

Dlaczego król Jan III Sobieski zatrzymał się w Kozłowie przy źródełku?

Dawno, dawno temu, bo w 1683 roku, król Jan III Sobieski szedł ze swym wojskiem na odsiecz Wiednia. 28 sierpnia zatrzymał się w Gliwicach i nocleg spędził w klasztorze przy kościele Podwyższenia Krzyża Świętego. W liście do żony napisał: Mój tu nocleg zwyczajnie po rozjezdnym, był bardzo niedobry. Przyległem sobie rękę, u której zdrętwiały mi palce, z czego porwawszy się ze snu, spadło mi coś [od kręgosłupa po kość ogonową], skąd podobno rhumatisme. Obolały król opuścił Gliwice i Starodrogą ruszył w kierunku zachodnim. Gdy wyjechał za wały (zwane dziś szwedzkimi), jego oczom ukazała się położona w dolinie wieś z górującym nad nią kościółkiem. Kościół gęsto otaczały lipy i król pomyślał, że równie pięknie będą wyglądały te, które posadził przed klasztorem franciszkanów w Gliwicach. Słońce padające przez liście lip rosnących wokół kozłowskiego kościoła  utworzyło na jego dachu znak jak żywo przypominający strzałkę. Zaintrygowany tym dziwnym zjawiskiem król ruszył we wskazanym kierunku drogą, wzdłuż której stały nieliczne, ale dostatnie i zadbane domy. Po obu stronach drogi płynęły wąskie strumyki, ale ten po prawej bił wyjątkowym blaskiem czystej wody. Wpatrzony w ten blask król dotarł do źródełka wytryskującego z dość wysokiej skarpy. Schodki prowadzące do źródełka świadczyły o tym, że często było odwiedzane. Król, nie namyślając się długo, najpierw zanurzył obolałą rękę w wartkim nurcie wody, a potem napełnił nią kubek. Pił powoli i czuł, jak ustępują wszystkie bóle, a ciało staje rześkie i prężne. Z ochotą ruszył w dalszą drogę. Gdy dotarł pod Wiedeń i pokonał Turków, mówił, że dokonał tego tylko dzięki cudownej wodzie z źródełka w Kozłowie.

 

Co zamieszkuje Fazanicę?

Fazanica to las położony na granicy Kozłowa i Brzezinki. Od strony Kozłowa można wejść do tego lasu dwiema drogami: jedna dochodzi od strony dawnej kuźni miedzi, druga od szosy Gliwice – Sośnicowice. Las oglądany od strony szosy sprawia wrażenie miejsca wręcz sielankowego. Wiosną skraj lasu zachwyca delikatna mgiełką zielonych brzóz i bielą kwitnących tarnin. Nad strumykiem leniwie rozlewającym się w ciągnącej się wzdłuż lasu dolinie bielą się rozległymi plamami zawilce. W słoneczną pogodę warto posiedzieć w tym miejscu, działa niezwykle kojąco. Latem dodatkową atrakcją są owoce jeżyn. Kiedyś między nimi a lasem była rozległa polana, na której zatrzymywały się tabory wędrujących Cyganów.

Fazanica 1924

Od tego miejsca prowadzi przez środek Fazanicy droga, która wychodzi za mostkiem w okolicach „Platana” (tak potocznie nazywa się dawny dworek kuźni miedzi). Jeśli chcesz doświadczyć czegoś niezwykłego, to wejdź do Fazanicy właśnie tą drogą. Gdy ulicą Marcina dochodzi się do końca wsi, po lewej stronie można zobaczyć duży staw, a po prawej Bytomkę wijącą się na skraju lasu. Drugi brzeg Bytomki jest dość stromy i w jego skarpie budzą zainteresowanie pozostałości jakiejś budowli; to zapadający się schron wybudowany przed wojną dla pracowników kuźni. Za mostkiem nad Bytomką w prawo prowadzi pod górkę droga. Wchodzącego ogarnia chłód i półmrok. Po prawej stronie leśnej drogi widać liczne doliny, czasem wypełnione wodą – niejeden dom w Kozłowie zbudowany jest z piasku i żwiru, który w tym miejscu wydobywano. Teren jest bardzo urozmaicony i jest w nim coś niepokojącego. Niektórzy opowiadają, że w Fazanicy mieszkają węże, ale to tylko padalce, zaskrońce i jaszczurki. Schronienie w lesie znalazło też stado saren, ale najczęściej można je oglądać na polach między Fazanicą a szosą. Przy zabudowaniach dawnego Hubertusa można też spotkać oswojonego dzika lub jelenia. Fazanicę jednak powinny zamieszkiwać fazany; kiedyś było ich pełno w lesie. Nie są to jednak żadne straszne stwory, ale piękne bażanty.

Nadal jest ich dużo w Kozłowie – można je spotkać w centrum wsi na łąkach nad Bytomką, a nawet przy szkole i na cmentarzu, gdzie swoim stukaniem w płyty nagrobne niejednego już przestraszyły. Fazany, czyli bażanty są niewątpliwie ozdobą wsi.

 

Dlaczego przez Kozłów przepływa Bytomka?

Dawno, dawno temu rzeczka płynąca przez wieś była po prostu rzeczką. Ludzie budowali blisko niej domy, bo np. jej wodą można było poić bydło czy konie. Gdy płynęła spokojnie i leniwie, tętniła życiem: w jednym miejscu kobiety robiły pranie, w innym pluskały się kaczki i gęsi, a w jeszcze innym w wodzie brodziły dzieci i łowiły ryby lub wyciągały raki. Ludzie przerzucali przez rzeczkę mostki i kładki i to chyba jej się nie podobało, ponieważ czasami burzyła się i wylewała z brzegów. Wtedy ludzie wychodzili przed domy i z niepokojem spoglądali na rwącą wodę. Zalewała podwórka i piwnice, podmywała mostki, zrywała kładki. Postanowiono rzeczkę trochę utemperować i zaczęto pogłębiać jej dno, utwardzać brzegi; wybudowano też nowe mostki, drewniane, ale ich przyczółki były już solidne, betonowe. Rzeczka różniła się teraz od pozostałych we wsi i by podkreślić tę różnicę, nazwano ją Bytomką (od  betonu, nie Bytomia). Kiedy pojawiły się mapy, ktoś nazwał rzeczkę Kozłówką, ale dla mieszkańców Kozłowa nadal jest Bytomką.

 

Dlaczego dęby Starydrogi wyprowadzają wędrowca w pole?

Krzyż przy Starej Drodze

Przed wiekami Kozłów, choć leżał zaledwie kilka kilometrów od Gliwic, omijały wielkie szlaki komunikacyjne. Obecna szosa łącząca Sośnicowice z Gliwicami powstała dopiero po I wojnie światowej. Przedtem w tym miejscu była wąska droga prowadząca do Łabęd, droga do Gliwic biegła zupełnie inną trasą. Z gliwickiego rynku podróżni przejeżdżali przez Bramę Raciborską i kierowali się w stronę Starych Gliwic; za nimi przez las zw. Dąbrową wyjeżdżali na drogę gęsto obsadzoną dębami (wielu przy okazji zatrzymywało się przy krzyżu stojącym w polu).

Droga prowadziła przez pola i Fazanicę do Brzezinki, ale przed Kozłowem rozwidlała się i prowadziła do wsi, a dalej do Sośnicowic. Kiedy wybudowano nową drogę, przecięto nie tylko tzw. wał szwedzki, ale i starą drogę. Część Starydrogi od Gliwic do szosy była i nadal jest użytkowana – bez asfaltowej nawierzchni jest szczególnie atrakcyjna dla rowerzystów i pieszych. Stare dęby dają cień i wskazują kierunek; kto jednak chciałby podążać ich śladem dalej, zdziwi się, ponieważ  za szosą pozostały tylko drzewa, drogi w stronę Brzezinki już w tym miejscu nie ma, więc wędrowiec zostaje wyprowadzony w pole.